Zastój w kuchni, zastój na blogu... Takie są efekty mojego paskudnego przeziębienia. Nie spodziewałam się takiego "ataku" wirusów o tej porze roku, dlatego nawet nie wpadłam na to, aby przy pierwszym bólu gardła profilaktycznie upomnieć się u mężczyzny o magiczną miksturę, która zimą zawsze stawiała mnie na nogi.
No i teraz mam.
A dla zapełnienia miejsca przepis, którego miało tu nie być, czyli zupa z botwinki.
Składniki:
Ok. 1,5 l bulionu warzywnego
Pęczek botwinki (z małymi buraczkami)
Kilka ziemniaków
Przyprawy dodawane na początku gotowania: ziele angielskie, liść laurowy,
Przyprawy dodawane na końcu gotowania: sok z cytryny (ok. 2 łyżki), pieprz, opcjonalnie trochę cukru (łyżka - dwie, zupa jest wtedy smaczniejsza)
Kilka łyżek śmietany 18%
Do podania:
świeży koperek
jajko na twardo ugotowane tuż przed podaniem
Bulion zagotowujemy z kilkoma ziarenkami ziela angielskiego i listkami laurowymi. Umytą botwinkę kroję i dzielę na 3 partie - buraczki, łodygi i liście. W pierwszej kolejności do bulionu wędrują buraczki, w drugiej (po ok. 10 minutach) pokrojone na mniejsze kawałki, obrane ziemniaki. Po kolejnych 10 minutach wrzucam łodygi, a już na sam koniec (powiedzmy, że to kolejne 10 minut ;)) liście.
Dlaczego wrzucam te składniki partiami? Jako że staram się obniżać indeks glikemiczny swoich obiadów, wszystko co gotuję musi być "al dente". Nie chcę przesadnie rozgotowanych ziemniaków, czy nawet łodyżek botwinki.
W trakcie gotowania przyprawiam zupę pieprzem i sokiem z cytryny.
Na samym końcu dodaję śmietanę - śmietanę należy wlać do kubka i stopniowo dodawać do niej po łyżce gotowej już
zupy i mieszać do uzyskania gładkiej konsystencji. Tak przygotowaną
mieszanką zabielić zupę.
Podawać z ugotowanym jajkiem i świeżym koperkiem.
Zupka z botwinki, pycha! ostatnio zauroczyła mnie od pierwszego spróbowania :)
OdpowiedzUsuń